niedziela, 28 kwietnia 2024

[Esej] Monetyzowanie upadlania ludzi na przykładzie Szkolnej 17

     Patologia to nieodzowna mikro część każdego społeczeństwa. Istniejąca od dawna, ale przez jej wyjątkowość niedostępna w oczach przeciętnego człowieka. Często smutna, mroczna, ale czasami potrafi być śmieszna, a nawet intrygująca. Być może właśnie dlatego część ludzi korzystając z internetu, ogląda perypetie ludzi z nizin społecznych.

    Dwójką z takich osób okazali się mieszkańcy Szkolnej 17; Krzysztof Kononowicz i Wojciech "Major" Suchodolski. Wszystko zaczęło się o próby osadzenia tego pierwszego na fotel prezydenta. Choć finał był z góry zasądzony, całość miała formę absurdalnej zabawy. Później, gdy w domu Krzysztofa pojawił się Wojciech, rozkręciło się na dobre tak zwane Uniwersum szkolnej 17. W tym czasie do "drewnianego domku" przybywali różni redaktorzy, którzy nagrywali życie dwójki bohaterów. Wymyślano skecze, inscenizacje, debatowano na tematy polityczne czy testowano żywność. W międzyczasie bohaterowie również sami nagrywali swoje twory. Jeden opierał swój kontent na jedzeniu i prawieniu niskich lotów mądrości. Drugi oświecał i moralizował młodzież czy ogólnie społeczeństwo. Wtedy również w rachubę wchodziły kłótnie dwójki mieszkańców, będące zapewne najbardziej oczekiwanymi dla widowni.

    Wiele zmieniło się, gdy Szkolną 17 objął w swoje macki niejaki Sławomir N. Rozpoczął proces nagrywania Kononowicza i po części Suchodolskiego na wyłączność. W tym czasie wypierał innych redaktorów poprzez antagonizację ich w oczach bohaterów. Sławek kusił pięknymi frazesami o pomocy aż do śmierci czy uczciwym rozliczaniu się, ale jego słowa zweryfikować miała przyszłość.

    Nowy redaktor, niejaki Jacek w zasadzie samemu nagrywał filmy. Głównym motywem powstających hurtowo materiałów były kłótnie bohaterów poprzedzonych najczęściej prowokacjami ze strony nagrywającego. By bardziej nakręcać sytuację, czytało się obraźliwe listy lub otwierało paczki, w których często znajdowały się śmieci, a czasami martwe zwierzęta lub o zgrozo, ludzkie odchody. Rzeczy, które zdarzały się od dawna, ale były to raczej wyjątki wyjęte z monetyzacji. Bywało różnie, ale bohaterowie wciąż zachowywali wigor i chęci nagrywania. Później zaczęła następować równia pochyła.

    Rozpoczęło się od Wojtka Suchodolskiego. Często opuszczał on mury Szkolnej 17, oczekując lepszego życia. Ci, którzy podawali mu pomocną dłoń, jak się później okazywało, wykorzystywali go w celach zarobkowych. Ostatnim takim jegomościem był niejaki Dryblas. U niego Wojtek, wraz z kolejną personą Leszkiem uczestniczyli głównie w nagraniach na żywo, gdzie spożywali alkohol. Właściciel mieszkania ochoczo karmił ich tych trunkiem, przy okazji prowokując do wyzwisk czy przemocy. Wszystko w celu osiągania jak największych zysków. Niestety, Wojtek przepłacił tym swoim życiem. Jego ciało znaleziono na łóżku.

    Krzysztof z kolei popadał w coraz większą chorobę. Tak jak jeszcze przed czterema laty poruszał się bez problemu, aktualnie siedzi głównie na łóżku, załatwia się w pampersa, rzadko zmienianego, a jeśli już to przez lekarza bądź pielęgniarkę. Również jego przetłuszczone włosy pokazują, że się nie myje. Widoczne są też problemy ze słuchem, a najczęstszą jego reakcją jest skrajna agresja. Zatem widać, że opieka nad nim też pozostała wątpliwa.

    Można by było uznać, że Krzysztof przynajmniej dorobił się na swym upodleniu. (Wszak gorsze miesiące przynosiły kwoty wynoszące kilkanaście tysięcy, a w lepszych momentach potrafiły sięgać górnych wartości kilkudziesięciu tysięcy.) Otóż nic bardziej mylnego. Na pytania osób postronnych mogliśmy dowiedzieć się, że mężczyzna otrzymuje zaledwie 400 złotych miesięcznie. Co jeszcze? Cóż, okazało się, że rachunki były opłacane z pieniędzy współlokatora Wojtka. Krzysztof nie posiada też umowy o pracę. Jedynie zostały mu podstawione do podpisania dokumenty o wykorzystywaniu jego wizerunku, które w gruncie rzeczy działają również na niekorzyść bohatera Szkolnej 17.

    Ten niemoralny proceder trwa po dziś dzień tj. 28.04.2024 roku. Śmierć Wojciecha, choć owiana kontrowersją jest najprawdopodobniej zakończona bez konsekwencji dla "opiekuna". Z kolei ci opiekujący się Krzysztofem wykazują niekompetencję pomimo usilnego udowadniania, że jest inaczej. Na szczęście podejmowane są działania mające na celu przerwanie tego wszystkiego, ale jaki będzie tego efekt?