czwartek, 19 sierpnia 2021

[Esej] Miejsce, gdzie fikcja łączy się z rzeczywistością.

Są na Ziemi takie miejsca, gdzie dzieją się rzeczy mogące mieć wytłumaczenie tylko w fantastyce. Jednakże zdarzają się pewne aberracje, które zmuszają do rozbicia bańki, w której się świadomie ugrzęzło.

W Białymstoku, dokładnie na ulicy Szkolnej 17 życie toczy się na całkiem innych zasadach. Dom ten jest zamieszkany przez dwóch lokatorów. Pierwszy z nich to Wojciech Suchodolski, który kilka lat temu wyszedł z więzienia, trafiając tam za rozboje. Od bezdomności uratował go właściciel posiadłości, a mianowicie Krzysztof Kononowicz. Paradoksalnie postać znana. Albowiem to on zabłysnął kiedyś tekstem „Nie będzie niczego” podczas spotu wyborczego, gdy to startował na prezydenta. Po tej porażce można by było przypuścić, że jego pięć minut sławy właśnie minęło. Na szczęście po niedługim czasie do domu na Szkolnej 17 zawitał niejaki Pan Niemiecki. Zaangażował on dwójkę mieszkańców do inscenizacji krótkich scenek o ówcześnie zaplanowanym scenariuszu. Z tej inicjatywy Wojtek zyskał ksywkę Majora, Niemiecki otrzymał status „Reżysera”, a perypetie mieszkańców zyskały wielu fanów, którzy zaczęli śledzić losy tej dwójki niczym serial, który zyskał nawet nazwę, czyli Uniwersum Szkolnej 17. Po jakimś czasie Pan Niemiecki z bliżej nieokreślonych powodów przystopował z filmikami, ale Szkolna zaczęła żyć własnym życiem. Mężczyźni postarali się usamodzielnić poprzez indywidualne wstawianie krótkich filmów z ich życia na kanale youtube. Z początku nie miały w sobie za dużo sensownej treści. Jednakże niedługo potem historia na Szkolnej przekształciła się w pewien non stop powtarzający się cykl. 

Fani ujrzeli pewien schemat polegający na tym, że na początku bywa kilka spokojnych dni. W kolejnych zaś zaczyna narastać napięcie, gdzie lokatorzy kłócą się o najpospolitsze rzeczy; kto narąbał drewna na opał, kto zrobił pranie, kto napalił w piecu czy kto wyrzucił śmieci, wzajemnie oskarżając się o brak kompetencji. Kolejno, gdy zażartości sięgają zenitu Wojtek ogłasza, że się wyprowadza. Finalnie dochodzi do tego, że faktycznie znika ze Szkolnej. Krzysztof zostaje sam i potrafi nawet płakać za Wojtkiem. Jednak Major na kolejny dzień wraca do domu, a Krzysztof zachowując zimną krew żąda wyjaśnień od swojego lokatora. Na koniec mężczyźni dogadują się ze sobą. I wracamy do początku.

Mimo to fani nie narzekają za bardzo na stagnatyzm, gdyż często dochodzi do pewnych urozmaiceń nakręcanych przez samych widzów. Głównymi z nich są tak zwane „afery” będące aluzją do świata polityki, gdzie Kononowicz nawet bywa nazywany Prezydentem, a jego posiadłość Belwederem. Jedną z takich sytuacji, gdzie dochodziło do konfliktów była kłótnia z sąsiadem, który postawił dwumetrowy betonowy płot. Najpewniej dlatego, że miał dość słuchania kłótni dwójki lokatorów. Jednak im dalej w las, tym bardziej absurdalne losy poznajemy. Głównie za sprawą „Redaktorów” takich jak Mexicano, który postanowił nagrywać filmiki z bohaterami szkolnej i samemu zyskać na tym małą sławę. W każdym razie na luźnych, ale nagrywanych rozmowach mogliśmy dowiedzieć się, że Krzysztof Kononowicz jest prawnukiem Józefa Piłsudskiego. Jegomość był również na TY ze świętej pamięci Lechem Kaczyńskim wraz z Małżonką i nawet miał z nimi lecieć do Katynia w 2010 roku, gdzie jak wiadomo doszło do tragedii. Jednak szczytem mitomaństwa, które się mu zarzuca było uznanie się za następcę Jezusa, gdyż jak uważał przyszedł na świat by cierpieć za ludzi. Choć ten przypadek wynikał raczej z załamania nerwowego, gdyż niestety bohaterowie oprócz posiadania wielu fanów, którzy ich wspierają, mają również przeciwników potrafiących robić przykrości. Takie jak wysyłanie paczek z odchodami czy różnymi śmieciami.

Spoglądając zaś na Wojciecha można stwierdzić, że również posiada specyficzny charakter. Cechuje się on wysokim narcyzmem. Często opisuje siebie w superlatywach, chwali się umyciem i byciem jak to często sam mawia „sobą”. Zaś, gdy są nagrywane filmiki o Krzysztofie lub sam je sporządza, Major potrafi się wtrącić i przekierować uwagę na swoją stronę. Ma on też problem z rozpuszczalnikiem nitro, który traktuje jak narkotyk zaciągając się wyparem tego środka. Jednak mimo bycia przyłapanym potrafi często zaprzeczać jakoby to robił.

Kwestią ważną poruszenia jest również stan ich posiadłości. Dziw bierze, że jeszcze nie zalęgły się tam robale czy inne stwory nie mające wybrednych oczekiwań, co do środowiska do zamieszkiwania. Już na samym wstępie, gdy tylko przekroczy się bramkę widzimy tonę zalegających śmieci. Na ziemi leży dużo starych pudeł czy kartonów zapełnionych rupieciami. Wchodząc głębiej można dostrzec oparte o ścianę drzwi czy drewniane okna. Występują też wszelakie gałęzie i deski mające pójść na opał. Problem w tym, że wpierw muszą one być porąbane, a praca nad tym przebiega niezwykle mozolnie, gdyż bohaterowie szkolnej od niej stronią. Przy okazji można zaznaczyć, że trawa koszona jest tam niezwykle rzadko, więc często odnosi się wrażenie przebywania jakby w jakiejś dziczy zamieszkałej przez prymitywne gatunki. Niestety nie lepiej jest wewnątrz domu. Tam, w głównym pokoju, gdzie przesiadują mężczyźni można dostrzec zalegające kartony, a biurko jest zasypane papierami, talerzami, kubkami, butelkami oraz popielniczkami. I najwyraźniej żyje im się w tym dobrze.

Ludzie często zastanawiają ile w tym wszystkim jest prawdy, a ile fikcji. Dużo osób uważa, że niemożliwym jest funkcjonowanie w taki sposób jak ta dwójka mieszkańców Szkolnej 17. Inaczej już dawno temu doszłoby do poważnej katastrofy, albo bohaterowie trafiliby do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy, gdzie fani często sobie żartują, iż sami tam się znajdą za nałogowe oglądanie dwójki mężczyzn. Ogrodzenia się sąsiadów wysokimi płotami też może utwierdzać w swej tezie. Mieszane uczucia budzi natomiast sprawa z rzekomymi korzeniami Krzysztofa. Wielu sądzi, że tezy o byciu potomkiem Piłsudskiego jest wynikiem mitomanii mężczyzny, choć ten nie ma żadnych zaburzeń, gdyż miał prowadzone badania psychiatryczne. Zaś pewne wydarzenie może pokazywać, że mamy do czynienia z aktorami. W końcu, gdy jeden z fanów wysłał fałszywy list od rzekomej prawnuczki Piłsudskiego, która potwierdziła korzenie Krzysztofa, ten potrafił się momentalnie rozpłakać. Zwyzywał także widzów za brak wiary w jego słowa i wychodziło mu bardzo naturalnie. Zatem aktorstwo ma sens, tylko kto by chciał całodobowo bawić się w patologiczne życie?

Podsumowując, amatorska działalność dwójki mężczyzn w sieci wytworzyła pełno teorii czym tak naprawdę jest Szkolna 17 oraz gdzie jest granica między fikcją, a prawdą. Jeśli taka w ogóle jest, a choć powinna nie ma pewności że istnieje. Zaś to wszystko, co się dzieje w czerwonym domu to po prostu najczystsza prawda, choć nieprawdopodobna.